Tego poranka w mojej sypialni nie unosi się zapach kawy. Nie budzi mnie smak jajecznicy, ani promienie słoneczne, bo szczelnie zasunięte zasłony nie pozwalają się im wedrzeć do środka. Nie budzi mnie czuły pocałunek, ale sporych rozmiarów dłoń przesuwająca się po linii mojego kręgosłupa. Sprawne palce zadziornie zahaczające o koronkę moich majtek, język kreślący niezidentyfikowane wzory na moim barku.
Ostatnio lubię poranki takie jak ten. Poranki, w których mało jest spokoju. Poranki, gdzie on przejeżdża po wnętrzu moich ud, gwałtownie je rozszerza, przesuwa palcami po mojej kobiecości, zagłębia się w niej. Przygotowuje mnie na ekstazę, na jęki i krzyki.
I tak jest i dziś. Bezpruderyjnie wsadza dłoń pomiędzy moje uda, wtapia się we mnie, przesuwa palcami energicznie. Mam ochotę na więcej, więc wtulam się w niego plecami. Na swoich pośladkach czuję jego męskość ubraną jedynie w bokserki. Męskość, która powiększa się w miarę przesuwania się po niej mojego tyłka. Bez zbędnych słów siadam na niego okrakiem, wpijam się zachłannie w jego usta, zsuwając jednocześnie z niego bieliznę. Nic nie mówi. Widzę tylko pogłębiające się w jego oczach pożądanie, źrenice reagujące na każdą pieszczotę. Pozwalam, żeby szybko zerwał ze mnie figi, pospiesznie ściągnął ze mnie jedwabna koszulkę nocną. Celowo drażnię się z nim. Nachylam się nad nim, przesuwam stwardniałymi sutkami po jego torsie, zostawiam mokre ślady językiem na mięśniach jego brzucha. Jestem coraz niżej, skupiam się na jego podbrzuszu, ale z uśmiechem znów ruszam ku górze. Dla niego to zbyt wiele, dlatego łapie mnie za pośladki i usadza na swoim członku. Intensywnie poruszam biodrami, jego dłonie nadają ich rytm, przenoszą się na piersi. Niebezpiecznie drażni sutki, wywołuje moje jęki. Przerzuca mnie na plecy, wchodzi we mnie ponownie, gładzi moje lewe udo podnosi je wyżej, żebym mogła go głębiej poczuć. Gryzie mnie po szyi, miażdży piersi, plącze dłoń w moich włosach. Przyciąga mnie za nie do swoich ust. Jest delikatny i brutalny jednocześnie. Cholernie mi odpowiada. Chcę go bardziej, mocniej, intensywniej. To, co nieuniknione, zbliża się wielkimi krokami. Oddycham coraz szybciej, napinam wszystkie mięśnie, zaciskam pięści na prześcieradle. W końcu eksploduję w orgazmie, rozsypuję się na kawałeczki. Kontempluję tą chwilę i pozwalam mu dojść.
Po wszystkim nie ma ckliwych przytulanek. Ja zakopuję się w pościeli, on wskakuje pod prysznic i zbiera się na trening. Nie, nie żyjemy jak para. Żyjemy jak kochankowie. Spotykamy się, gdy tylko jej nie ma. U mnie, czasem u niego. Nie oglądamy wspólnie filmów, nie jemy romantycznych kolacji. Po prostu uprawiamy bezuczuciowy seks. Czasem, gdy ona dzwoni do niego wieczorami, lubię pieścić go oralnie. Sprawia mi przyjemność obserwowanie wtedy jego lubieżnego uśmiechu. Uśmiech wypływa też na moją twarz, gdy on próbuje zamaskować chrząknięciami swój podniecony głos. Satysfakcjonujące są jego nagłe wzdychania, gdy obejmuję go ustami, pieszczę językiem. Nie, nie jestem o nich zazdrosna. Po prostu podnieca mnie sam fakt, że ona może nas przyłapać, czegoś się domyślić.
Mogłabym to skończyć. Mogłabym okazać przyzwoitość. Mogłabym przestać z nim sypiać. Tyle, że gdy on jest w pobliżu, mój mózg przestaje funkcjonować. Zamiast myślenia włącza się pożądanie. To irytujące napięcie seksualne w okolicy podbrzusza, które muszę natychmiast przy jego pomocy rozładować. Nie istotne, czy doprowadzi mnie do orgazmu językiem, czy palcami. Nie ważnie w jakiej pozycji się kochamy. Jest dla mnie rodzajem bodźca. Akcją, na którą musi wystąpić reakcja. Nieuniknionym spełnieniem erotycznych zachcianek.
_________________________________________
Dziękuję Kochane, że jesteście :*
W tym tygodniu postaram się nadrobić wszystkie zaległości u Was :)
Powyższe tradycyjnie dla Caroline ;)
Miał być najpierw nowy Antek, ale niestety zabrakło mi w tym tygodniu czasu. Będzie na pewno w ciągu kilku dni :D
Ubolewam nad grą naszych chłopaków <beczy>. No ale cóż, taki czasem jest sport...
Buziaki :***