poniedziałek, 2 września 2013

Nine.




Jej biała sukienka przesuwająca się po marmurach posadzek bydgoskiego urzędu. Żadnych ‘I nie opuszczę cię aż do śmierci’, wzruszonych ciotek i babć, przysięg przed Bogiem. Jedynie kilka słów o tym, jak bardzo świadomi są swoich nowych obowiązków, stos papierów, na których składane są ich i moje podpisy. Bąbelki szampana, które według jej matki smakują ich szczęściem. Kompletna żenada. Tak właśnie ona stała się panią Bartman. Tak właśnie otworzyły się drzwi do ich wspólnego raju. Przynajmniej według jej brata, który razem ze mną poświadczył ważność największej farsy jaką widziała ludzkość.


Nie ma wystawnego wesela. Jedynie kilkoro ich najbliższych przyjaciół, rodziny. Łącznie pięćdziesiąt osób świętujących wymianę obrączek pomiędzy tą dwójką. Pierwszy taniec zatańczony do tandetnej melodii, szybkie sto lat, ich pocałunki. A wokół tego setki moich kłamstw o tym jak poznałam się ze Zbyszkiem i jak bardzo się przyjaźnimy. Tańczę, piję wódkę, śpiewam. Bawię się świetnie, biorąc pod uwagę fakt, że facet z którym sypiałam przez kilka tygodni właśnie się ożenił. Z nim nie zamieniłam ani słowa od momentu, w którym składałam im życzenia. Aż do tego momentu. Do chwili, w której podchodzi do mnie i prosi mnie do tańca.


Nie zamieniamy prawie słowa. Obydwoje czujemy, że jesteśmy pod czujnym okiem jego najbliższych. Po prostu obraca mnie w tańcu, uśmiecha się, a po zakończonej piosence pozwala mi odejść w stronę stolika. Nie zatrzymuje mnie, gdy wyciągam paczkę fajek i zmierzam w stronę toalety. Po prostu kilka minut później zjawia się w niej obok mnie, wyciąga z paczki mentolowego linka i zaciąga się nim. Bez słowa mierzy mnie wzrokiem, świdruje. Przeszywa. Gasi peta i z tak charakterystycznym dla siebie uśmiechem popycha mnie za drzwi jednej z kabin. Zamyka zamek za sobą, jednocześnie przysysając się do moich ust. Wsuwa dłoń pod czerń mojej krótkiej sukienki, zmierza dalej, zagłębiając się pod materiałem koronkowych majtek. Doprowadza mnie do szaleństwa, kreśląc kółka na łechtaczce. Podciąga sukienkę wyżej, opuszcza dolną część mojej bielizny po kostki, przyprawia o gęsią skórkę przejeżdżając językiem po piersi. Zmusza do głośnego westchnięcia, gdy ssie sutek, jednocześnie wsuwając dwa palce we wnętrze mojej coraz bardziej wilgotnej pochwy. Pospiesznie zsuwa swoje spodnie i usadawia mnie na swoim nabrzmiałym członku. Delikatnie się na nim kołyszę, a z każdym ruchem czuję jak on wypełnia moje wnętrze. Opieram się dłońmi o boczne ściany, przechylam głowę do tyłu, szepczę jego imię. Przy każdym ruchu czuję jego kciuk tak przyjemnie napierający na moją łechtaczkę. Jego język znaczący ślady na moim kołyszącym się biuście, jego usta tłumiące moje ciche jęki. Jego dłonie nadające mojemu ciału szybszy rytm, przeciągły syk rozkoszy, gdy osiągałam orgazm. Namiętny pocałunek, gdy szczytował. A później szelest jego spodni, szczęk klamry, gdy zapinał pasek. Zdołałam jeszcze usłyszeć szum wody z umywalki i jej ciche wołanie, że zbliżają się już oczepiny. Naciągam na siebie bieliznę, poprawiam makijaż, spryskuję kark perfumami.


Po chwili znajduję się na Sali pełnej ludzi, ktoś wpycha mnie w krąg panien spragnionych złapania białego welonu. Kręcimy się w kółko, a mi kręci się w głowie. Sama już nie wiem, czy to wina weselnych zabaw, czy raczej przed chwilą zakończonych igraszek z panem młodym. Nagle muzyka milknie, a tiulowe nakrycie głowy ląduje w moich ramionach. Muchę łapię jej brat. Odwalamy kilka tańców. Później oni karmią się tortem. Jeszcze kilka tańców i przyjęcie dobiega końca. Uciekam do swojego pokoju i zamykam drzwi na klucz. Biorę szybki prysznic i zatapiam się w satynowej pościeli.


Od dawno nie czułam się tak samotna jak teraz. W zasadzie od dnia, w którym on niespodziewanie pojawił się w moim życiu. Wiem, że to koniec tej historii, tej przygody, którą razem przeżyliśmy. Wiedziałam, ze tak się to skończy. Że wraz z jego ślubem to się skończy. Jednak dawno nie czułam już takiej potrzeby zasmakowania jego ust. Tak dawno nie miałam ochoty na poczucie na swoich piersiach dotyku jego dłoni. Nawet, jeśli czułam je na sobie kilka godzin temu. Próbuję zasnąć, niespokojnie wiercę się na łóżku. Co chwilę spoglądam na ekran smartfona, by sprawdzić godzinę. Minuty przeskakują tak powoli, tak jakby miały uwidocznić pustkę po drugiej stronie łóżka. W końcu, gdy udaje mi się zasnąć, budzi mnie sygnał smsa. To od niego. ‘Cholernie seksownie wyglądałaś w tym welonie. Chciałbym Cię w nim zobaczyć, gdy jęczysz pode mną :D’. I jak tu po czymś takim zasnąć?





____________________________________

Jestem znów :) Jak zwykle spóźniona :D
Kochane powyższe standardowo dla Caroline :*
Zbliżamy się powoli do końca. Dziękuję za każde ciepłe słowo :*
Buziak :*