Jej biała sukienka przesuwająca się po
marmurach posadzek bydgoskiego urzędu. Żadnych ‘I nie opuszczę cię aż do
śmierci’, wzruszonych ciotek i babć, przysięg przed Bogiem. Jedynie kilka słów
o tym, jak bardzo świadomi są swoich nowych obowiązków, stos papierów, na
których składane są ich i moje podpisy. Bąbelki szampana, które według jej
matki smakują ich szczęściem. Kompletna żenada. Tak właśnie ona stała się panią
Bartman. Tak właśnie otworzyły się drzwi do ich wspólnego raju. Przynajmniej według
jej brata, który razem ze mną poświadczył ważność największej farsy jaką
widziała ludzkość.
Nie ma wystawnego wesela. Jedynie kilkoro
ich najbliższych przyjaciół, rodziny. Łącznie pięćdziesiąt osób świętujących
wymianę obrączek pomiędzy tą dwójką. Pierwszy taniec zatańczony do tandetnej
melodii, szybkie sto lat, ich pocałunki. A wokół tego setki moich kłamstw o tym
jak poznałam się ze Zbyszkiem i jak bardzo się przyjaźnimy. Tańczę, piję wódkę,
śpiewam. Bawię się świetnie, biorąc pod uwagę fakt, że facet z którym sypiałam
przez kilka tygodni właśnie się ożenił. Z nim nie zamieniłam ani słowa od
momentu, w którym składałam im życzenia. Aż do tego momentu. Do chwili, w
której podchodzi do mnie i prosi mnie do tańca.
Nie zamieniamy prawie słowa. Obydwoje
czujemy, że jesteśmy pod czujnym okiem jego najbliższych. Po prostu obraca mnie
w tańcu, uśmiecha się, a po zakończonej piosence pozwala mi odejść w stronę
stolika. Nie zatrzymuje mnie, gdy wyciągam paczkę fajek i zmierzam w stronę
toalety. Po prostu kilka minut później zjawia się w niej obok mnie, wyciąga z
paczki mentolowego linka i zaciąga się nim. Bez słowa mierzy mnie wzrokiem,
świdruje. Przeszywa. Gasi peta i z tak charakterystycznym dla siebie uśmiechem
popycha mnie za drzwi jednej z kabin. Zamyka zamek za sobą, jednocześnie
przysysając się do moich ust. Wsuwa dłoń pod czerń mojej krótkiej sukienki,
zmierza dalej, zagłębiając się pod materiałem koronkowych majtek. Doprowadza
mnie do szaleństwa, kreśląc kółka na łechtaczce. Podciąga sukienkę wyżej, opuszcza
dolną część mojej bielizny po kostki, przyprawia o gęsią skórkę przejeżdżając
językiem po piersi. Zmusza do głośnego westchnięcia, gdy ssie sutek,
jednocześnie wsuwając dwa palce we wnętrze mojej coraz bardziej wilgotnej
pochwy. Pospiesznie zsuwa swoje spodnie i usadawia mnie na swoim nabrzmiałym
członku. Delikatnie się na nim kołyszę, a z każdym ruchem czuję jak on wypełnia
moje wnętrze. Opieram się dłońmi o boczne ściany, przechylam głowę do tyłu,
szepczę jego imię. Przy każdym ruchu czuję jego kciuk tak przyjemnie
napierający na moją łechtaczkę. Jego język znaczący ślady na moim kołyszącym
się biuście, jego usta tłumiące moje ciche jęki. Jego dłonie nadające mojemu
ciału szybszy rytm, przeciągły syk rozkoszy, gdy osiągałam orgazm. Namiętny
pocałunek, gdy szczytował. A później szelest jego spodni, szczęk klamry, gdy
zapinał pasek. Zdołałam jeszcze usłyszeć szum wody z umywalki i jej ciche
wołanie, że zbliżają się już oczepiny. Naciągam na siebie bieliznę, poprawiam
makijaż, spryskuję kark perfumami.
Po chwili znajduję się na Sali pełnej
ludzi, ktoś wpycha mnie w krąg panien spragnionych złapania białego welonu.
Kręcimy się w kółko, a mi kręci się w głowie. Sama już nie wiem, czy to wina
weselnych zabaw, czy raczej przed chwilą zakończonych igraszek z panem młodym.
Nagle muzyka milknie, a tiulowe nakrycie głowy ląduje w moich ramionach. Muchę
łapię jej brat. Odwalamy kilka tańców. Później oni karmią się tortem. Jeszcze
kilka tańców i przyjęcie dobiega końca. Uciekam do swojego pokoju i zamykam
drzwi na klucz. Biorę szybki prysznic i zatapiam się w satynowej pościeli.
Od dawno nie czułam się tak samotna jak
teraz. W zasadzie od dnia, w którym on niespodziewanie pojawił się w moim
życiu. Wiem, że to koniec tej historii, tej przygody, którą razem przeżyliśmy.
Wiedziałam, ze tak się to skończy. Że wraz z jego ślubem to się skończy. Jednak
dawno nie czułam już takiej potrzeby zasmakowania jego ust. Tak dawno nie
miałam ochoty na poczucie na swoich piersiach dotyku jego dłoni. Nawet, jeśli
czułam je na sobie kilka godzin temu. Próbuję zasnąć, niespokojnie wiercę się
na łóżku. Co chwilę spoglądam na ekran smartfona, by sprawdzić godzinę. Minuty
przeskakują tak powoli, tak jakby miały uwidocznić pustkę po drugiej stronie
łóżka. W końcu, gdy udaje mi się zasnąć, budzi mnie sygnał smsa. To od niego.
‘Cholernie seksownie wyglądałaś w tym welonie. Chciałbym Cię w nim zobaczyć,
gdy jęczysz pode mną :D’. I jak tu po czymś takim zasnąć?
Jestem znów :) Jak zwykle spóźniona :D
Kochane powyższe standardowo dla Caroline :*
Zbliżamy się powoli do końca. Dziękuję za każde ciepłe słowo :*
Buziak :*