Cholerny siatkarzyna. Chciał mnie
upokorzyć, to upokorzył. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się coś takiego. Jeszcze
żaden facet nigdy nie rozpalił mnie do czerwoności tylko po to, żeby zostawić
mnie potem samą z nękającym pożądaniem. Dupek. Pieprzony dupek, no! Przez
ostatnich kilka dni zdążyłam obrzucić go w myślach wszystkimi znanymi
epitetami, a nawet kilka nowych dzięki niemu sobie przysposobiłam.
Powinnam o nim zapomnieć. Powinnam usunąć
jego obraz z głowy. Powinnam nie czuć gęsiej skórki na wspomnienie jego
pieszczot. Wiem, że powinnam. Ale nie potrafię. To pewno przez to, że jego
wszędzie jest pełno. Jest na afiszach promujących kolejny mecz jego drużyny,
ciągłe powtórki w telewizji. I teraz do tego jeszcze ta cholerna reklama piwa.
Boję się, że za chwilę on wyskoczy mi z lodówki. Dosłownie. Powinnam też nie
mieć erotycznych snów z nim w roli głównej. Snów tak perwersyjnych, że nawet u
mnie wywołują rumieniec.
Nawet teraz, na zakupach, on uśmiecha się
do mnie z okładki damskiego czasopisma. Przerzucam strony gazety, otwieram na
stronie wypełnionej druczkiem jego słów. Opowiada o tym jak bardzo się zmienił,
jak wydoroślał, jak dojrzał. O tym jak bardzo lubi włoskie wino, o zmianie
pozycji na boisku. O nowej dziewczynie, z którą jest od kilku miesięcy.
Cholerny hipokryta. Do tego mi się nie przyznał.
Pakuję gazetę do torby z zakupami i
zmierzam w stronę mieszkania, zaciągając się papierosem. Z daleka widzę, jak
nerwowo krąży wokół klatki. Jeszcze kilka minut i wydeptałby ścieżkę pomiędzy
drzwiami a ławką. W końcu mnie zauważa i z uśmiechem podbiega, żeby pomóc mi z
zakupami. Bez słowa otwieram drzwi wpuszczając go najpierw do klatki później do
mojego mieszkania. Nastawiam wodę na kawę, a on przygląda się mi. Ta cisza
staje się denerwująca, burzy harmonię tych moich czterech ścian, od których
zawsze odbijają się jakieś dźwięki. Wypakowuję zakupy z siatek, wkładam
produkty do lodówki, rzucam gazetę na stół. Spogląda na nią. Myślałam, że się
speszy, ale on jakby urósł o kilka centymetrów z dumy. Mógłby się tak nie
napinać, bo zaraz łbem wybije mi dziurę w suficie.
- Podpiszesz mi się na niej? – pytam
trzepocząc idealnie wytuszowanymi rzęsami.
- No coś ty, Oliwka, nawet się nie
wygłupiaj.
- Ja się nie wygłupiam. Podpisz się.
Tylko koniecznie z dedykacją. Oczywiście od ciebie i tej twojej… Jak jej na
imię.
- Aśka. – wyraźnie zacisnął szczękę.
Głupek, myślał, że się nie wyda.
- No właśnie. Napisz mi: od Zbyszka i
Aśki dla Liwki. Będzie idealnie.
- Zła jesteś?
- Nie. Zgrywam się tylko.
Uważnie mnie obserwuje. Szuka w rysach
mojej twarzy potwierdzenia. Dalej gram przed nim potężnie wkurzoną zatajeniem
prawdy. W końcu jednak nie wytrzymuję i wybucham śmiechem. Jest całkowicie
zdezorientowany.
- Zbyszek, nie obchodzi mnie, co cię z
nią łączy. Szczerze mówiąc nawet nie chcę o niej zbyt wiele wiedzieć. Tak
będzie lepiej i dla mnie, i dla ciebie. W zasadzie dla was. Czasem dobrze
wyznawać zasadę mniej wiesz, lepiej śpisz.
Nic nie mówi. Uśmiecha się tylko pod nosem. Zdecydowanie taki układ mu
odpowiada.
- Mam tylko do ciebie jeszcze prośbę.
Pieprz się ze mną w końcu.
Nie muszę mu dwa razy powtarzać. Niczym
wygłodniały wpija się w moje usta i pozbawia ubrań. Brak tu jakiejkolwiek
delikatności, czy uczucia. Czysta seksualność wypływająca z naszych ciał w
zachłannych dotykach i szybkich ruchach bioder. Przebijająca się na
powierzchnię skóry z intensywnymi pocałunkami, spływająca po niej ze śladami
języka. Intensywność doznań odbijająca się moimi jękami od ścian sypialni, łagodzona
w subtelności pościeli, kotłująca się pomiędzy naszymi ciałami na dywanie.
Pożądanie, którego nawet nie ugasił wspólny prysznic. Namiętność, której w żaden sposób nie byliśmy w stanie wyczerpać.
Nawet po kilku godzinach prób.
_____________________________________________
Jak obiecałam, tak jestem ;) i
będę już systematycznie :D
Powyższe tradycyjnie dla Caroline
:*
Dziękuję, że jesteście :*
Do zobaczenia tu za tydzień.
Wcześniej na Antku ;)
Buziaki :***